sobota, 1 kwietnia 2017

3. Maraton Szczeciński ?

Po dłuższej przerwie od blogowania, chciałbym podzielić się z Wami kilkoma luźnymi myślami, związanymi z Maratonem Szczecińskim i jego  zbliżającą się (mam nadzieję) 3. edycją.

Jakiś czas temu opisałem na blogu swoje wrażenia ze startu w 2. edycji maratonu (link tutaj) . Zainteresowanych odsyłam do linka, niecierpliwym streszczę imprezę w jednym zdaniu: wspaniałe święto biegania z dwiema poważnymi niedogodnościami, czyli w dużej części fatalną trasą i tragicznym terminem. Co gorsza z zapewnień Organizatora wynikało że 3. edycja nie będzie się w tych kwestiach różnić od poprzedniczki. Los jednak miał inne plany wobec szczecińskiego maratonu i wobec braku tytularnego sponsora ( w poprzednich latach było nim PZU) trzecia edycja stoi pod dużym znakiem zapytania. Organizator, przewiduje jej przebieg na trasie Police - Szczecin, z oprawą skromniejszą niż dwie poprzednie i podobnie jak rok temu w czerwcowym terminie. Czy się odbędzie? Będzie to warunkować ilość wykupionych zgłoszeń, dostępnych w kilku wariantach cenowych. 

Powiem szczerze, trzymam kciuki za szczeciński maraton, mam nadzieję że ta 3. "awaryjna" edycja odbędzie się, a w kolejnych latach uda się wrócić imprezie na właściwe tory, ale sam nie mam zamiaru w tym uczestniczyć. Pobiegłem tu raz, w zeszłym roku. Jestem zadowolony że mam szczeciński maraton zaliczony, w końcu to moje miasto ale nigdy więcej nie będę biegać maratonów pod koniec czerwca. I na pewno nie pod takie górki jakie zaserwowano biegaczom zarówno podczas pierwszej jak i drugiej edycji. No, chyba że będzie to wymarzony Boston Marathon. Szczecin póki co tej rangi maratonu nie ma. Ok, pobiegłem, przeżyłem, ze ścianą się nie zderzyłem, górki pokonałem, ale jak dla mnie to bez sensu. Nie jestem wyczynowcem, nawet jak na amatora mam mizerne wyniki ale nie po to zasuwam przez 5-6 miesięcy z maratońskim treningiem żeby później obracać to w niwecz w skwarze, wietrze, smrodzie spalin i pod górę. Podobnie jak duża część Was, wstaję bladym świtem i czy "mrok czarny, czy par skwarny" zasuwam z koksem. Do tego ćwiczenia wzmacniające, regeneracja, suplementacja, literatura, borykanie się z kontuzjami, itd.  I po takim kilku miesięcznym cyklu chcę pobiec w biegu który będzie dla mnie atrakcyjny pod względem sportowym. Czyli w maratonie na wiosnę lub jesień, z możliwie szybką trasą. Pod tym względem, niestety obie dotychczasowe edycje szczecińskich 42k atrakcyjne nie były. Pobiegłem w Szczecinie, bo to mój dom i było to moim marzeniem pobiec maraton tutaj. I ciarki szły mi po plecach, biegnąć przez Plac Grunwaldzki, wzdłuż Odrzańskich Bulwarów czy przez stoczniowe tereny. Ale gdyby to nie był mój Szczecin to w życiu nie pobiegłbym maratonu, pod koniec czerwca, mając w nogach niespełna 3 miesiące wcześniej Dębno. Ok, są tacy którzy trzepią maratony co dwa tygodnie w sezonie, ja jednak tego robić nie zamierzam.  I podejrzewam że większość z Was również nie.

Żeby była jasność, nie twierdzę że ubiegłoroczny maraton był organizacyjną porażką.  Pod wieloma względami był kapitalny, o czym z resztą już pisałem na blogu pod linkiem wklejonym na początku tego wpisu, w drugim akapicie. Zmierzam do tego że, w mojej opinii termin i trasa położyła tą imprezę na łopatki. Teraz trasa siłą rzeczy ulegnie zmianie, ale termin pozostanie ten sam. Podobna sytuacja była po 1. edycji kiedy została ta sama trasa (co poniekąd nie dziwi z organizacyjnego punktu widzenia) a został zmieniony termin. W mojej ocenie bardzo niefortunnie. 

Nie jestem alfą i omegą, nigdy nie organizowałem maratonu i nie znam uwarunkowań całej tej zabawy w szczecińskie czterdzieści dwa kilo. Wydaję mi się jednak że formuła z czerwcowym terminem na dłuższą metę nie wypali. Mam wielką nadzieję że Organizatorowi uda się w tym roku przeprowadzić bieg, myślę jednak że na przyszłość produkt pod nazwą Maraton Szczeciński będzie trzeba gruntownie przemodelować. Inaczej może być lipa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz