niedziela, 5 listopada 2017

Chondromalacja rzepki

Ostatnimi czasy moja aktywność blogowa przypomina nieco drogę Pielgrzyma Świętokrzyskiego.  Kto nie zna legendy, odsyłam do VII księgi przygód Tytusa, Romka i A`Tomka. Albo do...Google`a.

Podobnie się rzecz ma z rekonwalescencją mojego kolana - postępy w rehabilitacji małe i końca nie widać. W kilku słowach: przypałętała mi się kontuzja kolana, półtora roku temu. Klasyka gatunku, pobiegłem 2 maratony w krótkim odstępie czasu, i o ile do pierwszego z nich byłem przygotowany solidnie (Dębno, życiówka) to do drugiego (Szczecin) już niestety nie. Nie wynikało to z lenistwa, po prostu nie miałem możliwości, ile mogłem tyle wybiegałem. No i po Szczecinie, już z nadwyrężonym kolanem, wpadłem na pomysł że jeszcze pobiegnę w Poznaniu. Koledzy biegają co raz szybciej, no przecież nie mogę zostać w tyle. Kolano krzyczało stop, ale co tam, 4-5 treningów w tygodniu na pewno nie zaszkodzi, wręcz przeciwnie trzeba je rozbiegać. Do Poznania oczywiście nie pojechałem.

Kur@#a, ile to już razy dałem się na to nabrać. Innym zawsze podpowiadałem, boli przystopuj bo tylko pogorszysz, ale sobie? Co rusz mam problem, albo z piszczelami albo z kolanami własnie, zostawiłem już u fizjomana sporo gotówki i dalej nie umiem szanować własnego ciała. 

Efekt? Chondromalacja rzepki 2go stopnia. Zbyt słaby mięsień czworogłowy, notoryczna nadwaga, być może też niezbyt rozciągnięte (choć regularnie rozciągane) pasmo biodrowo-piszczelowe doprowadziły do wypaczenia toru ruchu rzepki i tym samym do wycierania chrząstek. Kontuzja do pokonania, owszem ale od ponad 1.5 roku się z tym cackam. Ortopeda, fizjoterapia, kilka miesięcy przerwy (może samo przestanie boleć?), znowu ortopeda i kolejna terapia, igły, rolki, taping, taśmy fitness i dalej czuję to kolano. Niby mniej, niby czuje progres ale idzie to masakrycznie wolno. A czytanie na necie o tym jakie jest spektrum przeciwśrodków których jeszcze nie testowałem powoduje w mojej głowie ultra chaos. Koledzy oczywiście już dawno zostawili mnie w tyle, ja z resztą marzę o tym aby zacząć znowu regularnie biegać, bez szkody dla ciała. Kij z wynikami, przynajmniej na razie.

Pobiegłem testowo 2 razy w ciągu ostatniego tygodnia, na dystansie 3 i 5 km. Raz coś w tym kolanie czuje, potem nic, potem znowu ale jakby z innej strony, potem znowu nic.  Nie wiem co będzie dalej, czas pokaże. Fizjoterapeuta zalecił mi delikatne bieganie więc prawdopodobnie będę truchtać na krótkich dystansach co drugi dzień i ćwiczył nogę. Przede wszystkim rozciąganie, rolowanie (kij+rolka) i ćwiczenia wzmacniające mięsień czworogłowy. Jak coś drgnie z moim bieganiem to się odezwę na blogu. Za tydzień widzę się ponownie z ortopedą może spowoduje  to jakiś przełom.

Jeżeli ktoś z Was ma jakiś pomysł co z tym fantem zrobić, miał podobne doświadczenia, etc, proszę o komentarz. Jeżeli ktoś z Was ma podobne problemy i chce się mi wypłakać to też zapraszam. W lodówce chłodzi się jakaś resztka Jim Beam`a.


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz