W sierpniu przebiegłem 23 km. Tak mały kilometraż wynika z faktu że był to miesiąc obfity w piesze górskie aktywności.
Siłą rzeczy siadło tempo i dystans pojedynczych treningów w stosunku do lipca. Raptem 4 treningi, kilometraż od 5 do 7km. Tempo OWB 1 ciut szybciej niż 6 min/km.
Pozytywy: nie bolą kolana. Chwilowo przynajmniej, bo mam przeczucie że to jeszcze nie koniec walki. Z początkiem miesiąca czułem dyskomfort nawet na krótkich trasach trekkingowych. Później jak ręką odjął. W sierpniu nie rehabilitowałem się i nie ćwiczyłem siły w domu. Mam wrażenie że moje ciało po prostu potrzebowało dłuższej regeneracji. Zobaczymy co dalej.
Z okołogórskich aktywności: udało mi się odwiedzić Adrspach i Teplickie Skały po czeskiej stronie Gór Stołowych. Tradycyjnie Tatry - udało mi się m.in. wejść na Kościelec i pokręcić nieco po szlakach których do tej pory nie odwiedziłem (m.in. Kopieniec Wielki, okolice Waksmundzkiej Doliny, odcinek grani Liliowe - Świnicka Przełęcz). W drugiej połowie sierpnia podjąłem próbę wejścia na Kazbek (5054 m n.p.m.). Skończyło się na odwrocie z wys. ok 4630 m n.p.m. W czasie całego pobytu pod Kazbekiem kiepsko znosiłem wysokość i niestety zaważyło to w dzień ataku szczytowego. Ale zebrałem cenne doświadczenie. A teraz góry idą w odstawkę, a ja mam nadzieję że w końcu będę mógł ruszyć z treningiem biegowym z kopyta.
Czuwaj!
Czuwaj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz