czwartek, 19 lutego 2015

Śrubki, śrubki - czyli sprzęt biegacza

My, biegacze lubujemy się w sprzęcie. Oj bardzo. Uwielbiamy sprzęt, gadżety, wszelkiego rodzaju śrubki i inne duperele.



Z resztą kto ich nie lubi. Rowerzyści? Gitarzyści? Motocykliści? A może fotografowie? Co pasja tym więcej śrubek. Więcej i nierzadko drożej. W morzu dostępnych dóbr wszelakich, mniej lub bardziej zbytecznych, łatwo się pogubić. Postanowiłem więc stworzyć listę asortymentu używanego przeze mnie, na potrzeby mojego truchtania. Truchtania, ponieważ poziom na jaki się wdrapałem póki co nie uprawnia mnie do bycia biegową Alfą i Omegą. Ani w zakresie sprzętu ani w żadnym innym, związanym z bieganiem. Ale mamy wolność słowa i każdy może napisać na swoim blogu co mu się podoba. Być może komuś zawarte tu informacje okażą się przydatne.

I tak, w kolejności alfabetycznej:

Bielizna - dopóki mój niebiegający kolega Łukasz wyraził swoje zdziwienie jak mogę się tak katować, biegałem zimą w zwykłych bawełnianych bokserkach. Nie przeszkadzało mi że bawełna nie odprowadza wilgoci. Koszulka biegowa jak najbardziej niebawełniana ale majtki?  Teraz od jakiegoś czasu biegam w majtkach z działu biegowego Decathlonu. Komfort uległ poprawie, choć w dalszym ciągu nie uważam tego za konieczność. Ale może się mylę, może oszczędzi mi to problemów z siedzeniem na starość? Zobaczymy.

Buty - temat rzeka. Niech każdy znajdzie swojego biegowego Graala sam. Ja skłaniam się z reguły do obuwia markowego w przystępnej cenie. Decathlon, outlety, przeceny, wyprzedaże - można dostać  buty uznanych marek w dobrej cenie (np. Mizuno Wave Rider 17 za 200pln). Nie trzeba wypruwać z portfela 400-500pln. Nie warto, a już na pewno nie na moim poziomie biegowym. aktualizacja 23.03.15: Warunkiem takiego działania jest świadomość jakiego obuwia potrzebujemy, jeżeli nie mamy takiej wiedzy to źle dobrane obuwie przez nas samych może mieć wpływ na dyskomfort lub kontuzje.

Chusteczki higieniczne/zwitek papieru toaletowego - przydatna sprawa. Wróg nie śpi.

Czapka - latem kiedy smaży, stosuję czapkę z daszkiem która odprowadza nadmiar ciepła, chroni przed słońcem i wiatrem. Polana wodą w czasie zawodów skutecznie chłodzi głowę. Do zimowego biegania mam dwie. Jedna starsza, wykonana z mieszanki bawełny i akrylu. Druga nowsza z poliestru, poliamidu i elastyny. Ta druga spisuje się lepiej. Stosowana pod kask doskonale sprawdza się również na rower.

Czołówka - używam zimą. W tygodniu biegam od 5:30 rano. Czołówka jest wtedy konieczna (biegam z reguły po parku i lesie). Na potrzeby biegowego treningu powinna mieć dużą moc. Światło o mocy 60 lumenów (np. Petzl Tikkina) to w mojej ocenie absolutne minimum pozwalające na względnie (podkreślam - względnie) komfortowe nabijanie kilometrów po ciemku i to po znanych Ci drogach. Po okolicznych, nieoświetlonych i niezbyt trudnych szutrach. Niska temperatura po pewnym czasie osłabi baterie a poruszanie głową w biegu skutecznie rozprasza słup światła. W mojej ocenie, nie należy zbytnio się sugerować oznaczeniami producentów w zakresie pola oświetlenia. 30m pola widzenia na papierze równa się 3-5m względnie oświetlonej ścieżki w ciemnym lesie, biegnąc. A jak pada deszcz lub śnieg to widoczność drastycznie się pogarsza. O rozświetleniu tego co po bokach leśnej ścieżki zapomnij (może lepiej nie wiedzieć co tam się czai :)). Dlatego też jeśli chcesz biegać komfortowo - latarka musi mieć dużą moc. Kropka.

Getry - stosuję zimowe getry z Decathlona. Biegałem w nich przy + 15 i przy -15 stopniach. Oczywiście kilkanaście stopni na plusie to zakres temperaturowy na krótkie spodenki ale w i tych getrach przeżyłem. Dla mnie są bardzo udane. Wraz z obniżką ceny (49pln) spadła nieco ich żywotność, przynajmniej w mojej ocenie. Ale kto wie może się mylę. Tak czy inaczej jestem z nich zadowolony. Plus za pionową wewnętrzną kieszonkę na klucze. Kiedyś była stosowana podłużna kieszeń. ta nowa, pionowa jest praktyczniejsza.

Koszulka letnia - Kupiłem w życiu dwie koszulki. Jedna daje radę (Rogelli - koszt 40pln), druga nie specjalnie, a przynajmniej nie nadaje się do dłuższych niż kilka km treningów, tak z resztą jest opisana na stronie producenta (Decathlon - koszt 19pln). Pozostałe jakie mam to koszulki zdobyczne które dostaję w pakietach startowych. Jedne spisują się lepiej drugie gorzej. Najlepsze jakie mam póki co dostałem na maratonie w Dublinie. Podstawowy Asiscs, bez żadnych wodotrysków. Zobaczymy co będzie na Orlen Warsaw Marathon 2015, producent koszulek ten sam. Generalnie mam ich więcej niż potrzebuję.

Koszulka zimowa - kupiłem 5 lat temu dwie koszulki zimowe w Lidlu. Obie służą mi do dziś. Stosowałem je do minus kilkunastu stopni Celsiusza.

Kurtka - używam lekkiej, bardzo cienkiej wiatrówki, kupionej na wyprzedaży w Decathlonie. Kosztowała mnie 80pln. Można ją zwinąć w małą torebkę z uchwytem na rękę. Doskonale odprowadza nadmiar ciepła. Zimą stosuję ją z koszulką zimową. Ta w tym roku była bardzo łagodna, - 8 stopni to min. temperatura w jakiej przyszło mi biegać, nie było więc potrzeby stosowania żadnych dodatkowych warstw. Przy minus kilkunastu (i dużej wilgotności powietrza jaka panuje tu gdzie mieszkam) rozważyłbym ewentualnie cienką koszulkę techniczną na sam spód.

Literatura - korzystam z książek Jerzego Skarżynskiego - Bieg po Zdrowie i Maraton. Te dwie pozycje stanowią fundament mojego treningu, choć niektórych zaleceń nie stosuję z premedytacją. W erze nasilającej się, dość agresywnej, moim zdaniem, ekspansji biegania naturalnego autor stał się celem ataków części użytkowników biegowych for. Czy słusznie? Nie mi oceniać. Dla mnie jest on autorem lektury obowiązkowej, z jego planów z powodzeniem korzysta olbrzymia ilość biegaczy, w tym ja. Nie jestem jednak ani fizjoterapeutą, ani ortopedą, ani też biegaczem wyczynowym z przebiegiem w nogach równym przebiegowi mojego samochodu. A co do niewybrednej krytyki dotyczącej niektórych z jego przekonań (technika biegu)  to mam swoje zdanie na ten temat, podzielę się nim osobnym wpisem.

Mp3 - nie używam. Kiedyś używałem, teraz nie. Drażni mnie muzyka po pewnym czasie, wolę się skupić na swoim rytmie, tempie i na tym co napisać na blogu, ewentualnie pogadać sam do siebie.

Odnowa - stosuję masażery w postaci dużej, piankowej rolki do masowania mięśni nóg, gumowe piłeczki jeżyki do stóp, drewniane kółka i trybiki na podstawce - też do stóp. Lubię poleżeć na basenie, stosuję też czasem saunę.

Odżywki - z reguły pijam zwykłe izotoniki, dostępne w sklepach lub mieszam wodę z cytryną i miodem. Czasem jej z niczym nie mieszam. Leję ją z butli lub prosto z kranu. Czy izotonik jest bardziej wskazany od zwykłej wody? Nie wiem. Lubię te wszystkie kolorowe napoje, tak samo jak lubię XXL Big Kinga w Burger Kingu. Czy wyjdzie mi to na zdrowie? W końcu sport to zdrowie, praaaaawda? Najdłuższe biegi lubię robić na Vitargo. Zaspokaja me pragnienie lepiej niż inne napoje. Staram się jednak dawkować z umiarem, nie każdy bieg zalewam izotonikiem czy hipertonikiem. Co do jedzenia to oprócz maratonu nie widzę potrzeby jedzenia na trasie. Nie na moim poziomie sportowym i wagowym (hehe) Czasem wciągnę kawałek batonika czy saszetkę żelu.  Za te ostatnie sięgam dopiero gdy zbliża się maraton i czas przyzwyczaić się nieco do nich.

Okulary - kiedy trzeba stosuję okulary przeciwsłoneczne z brązowymi szkłami. Chronią przed nadmiarem światła a jednocześnie podbijają nieco kontrast, co zwłaszcza w lesie (doskonale widać korzenie) lub gdy zaczyna się robić szaro, ułatwia widzenie. Do biegu, na rower, do samochodu i na motocykl te same stare dobre brylki. W mojej ocenie nie warto katować oczu kiepskimi szkłami. Za okulary z wymiennymi szkłami (czarny, brąz, neutral) np. Arctica zapłacimy ok 120pln.

Pas na bidon - pasowi poświęciłem cały, osobny wpis tutaj

Rękawiczki - ziiiieeeeeeew........Decathlon......nudaaaaa..........

Rękawki - kupiłem, bo kolega chwalił. Na razie nie było okazji w nich biegać. Doskonale za to sprawdzają się zimą w domu. Mogę chodzić po mieszkaniu w samym t-shircie. Tylko żona się dziwnie na mnie patrzy.

Spodenki krótkie - czyli tzw. pedałówki. Mają być lekkie, przewiewne, z wszytą bielizną i szwami minimalizującymi obtarcia pachwin. Mała kieszonka, wszyta od spodu przydaje się na klucze.

Skarpety - wiem że jestem nudny z tym Decathlonem.... pakiety 3 x czarne skarpety do biegania za 10pln. Mam ich niezliczoną ilość w szafie. Biegam w nich do 42k.  Inne skarpety biegowe też dają radę ale nie widzę sensu przepłacać. Przynajmniej w moim wypadku.

Suplementy witaminowe - kiedyś stosowałem, obecnie nie używam. Być może to błąd ale wydaje mi się że nie  tędy droga. Podkreślam jednak że nie jestem fachowcem i mogę się mylić. Ci mają zdania podzielone. Przemawia do mnie argument o nieprzyswajaniu się poszczególnych składników podanych razem. Poza tym długotrwałe szprycowanie się lekami nie wydaje mi się słuszne. Staram się zapewnić sobie w miarę zróżnicowaną dietę, bogatą w to co mojemu organizmowi jest potrzebne.

Wazelina kosmetyczna - stosuję ją do smarowania pachwin i pach przed biegami 20+ km w ciepłe dni. Biegając w getrach zimą nie stosuję. Dodatkowo smaruję sobie cienki pas czoła nad nosem i brwiami. Pot nie zalewa wtedy oczu. Niektórzy stosują ją do smarowania sutków na wypadek bolesnych otarć, zamiast plastrów. Generalnie wazelina, bardzo się przydaje w cieplejszej części roku.

Worek na śmieci - kosmiczna technologia, high-tech w najczystszej postaci. Z wyciętym na głowę otworem skutecznie ochroni Cię przed utratą ciepła przed i po maratonie. Nie wszędzie dostaniesz folię NRC na mecie.

Zegarek - od pół roku stosuję zegarek z pulsometrem i GPS - Garmin 310XT HR. Zegarkowi poświęcę osobny wpis - mam parę przemyśleń na ten temat. Wcześniej używałem zwykłego zegarka ze stoperem i uważam że każdy, zdrowy człowiek, zaczynający swoja przygodę z bieganiem powinien zacząć tak jak ja, bez GPS. Z bieganiem jak z grą na instrumencie. Chcesz się nauczyć słyszeć instrument? Naucz się stroić go ze słuchu, dopiero później pomyśl o stroiku. Chcesz się nauczyć czuć swoje tempo biegu? Oznacz sobie trasę co 1 km i biegaj ze zwykłym stoperem. Gwarantuję że nauczysz się swego tempa z duuużą dokładnością w krótkim czasie, a proste działania matematyczne w postaci dodawania lub mnożenia międzyczasów w trakcie treningu wyćwiczą Twój mózg na potrzeby efektywnego myślenia w czasie zawodów. GPS jak najbardziej tak ale jako dodatkowe narzędzie a nie podstawowy środek treningowy czy cel sam w sobie.

Nietrudno wywnioskować z powyższego zestawienia że spora część mojego biegowego wyposażenia to tzw. sprzęt budżetowy. Tak się składa że na moje potrzeby wystarcza a ja sam nie lubię wydawać absurdalnych sum na moje hobby. Staram się kupować rzeczy z półki ciut wyższej niż ta z podstawowymi, najtańszymi produktami, choć i w tym przedziale potrafią się znaleźć perełki, choćby wspomniane przeze mnie getry czy koszulki zimowe. Nie oznacza to jednak że nie kupuję od czasu do czasu produktów z jeszcze wyższej półki. Uznani producenci sprzętu sportowego oferują naprawdę dobry sprzęt. Czasami warto, nawet dla własnego komfortu psychicznego, dla podtrzymania zajawki sprawić sobie coś naprawdę cool. Nie mówiąc już o tym że z reguły różnica pomiędzy sprzętem budżetowym a tym "lepszym" jest wyczuwalna. Ale należy kupować z głową. I przede wszystkim należy pamiętać o tym że sam sprzęt nie pobiegnie za nas lepiej na zawodach i nie uchroni nas przed kontuzjami. To niby takie oczywiste a wciąż dajemy się na to nabrać. Masz sporą nadwagę, ostatnie 15 lat spędziłeś przed monitorem komputera i nic poza tym? Nie odchudzaj więc butów czy roweru z kilku czy kilkunastu gramów bo to Ci nic nie da, nie tędy droga. Najdroższe buty też Ci nie pomogą. Dobry sprzęt tak ale za dobre, racjonalne pieniądze i na odpowiednim poziomie sportowego rozwoju. 

Na koniec dodam że nie jestem testerem, nie używałem  też nie wiadomo ile produktów biegowych. Być może za jakiś czas pewne moje poglądy ulegną zmianom.  Miałem jednak ochotę podzielić się tą wiedzą którą posiadam, być może komuś kto jest akurat w zakupowej rozterce moje spostrzeżenia ułatwią pewne decyzje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz