poniedziałek, 31 października 2022

World Major Marathons - czyli 2 z 6 za mną (plus październik - podsumowanie)

Siedem lat temu zaczęła się moja przygoda z serią WMM - wystartowałem w 42.BMW Berlin Marathon. Teraz, swoim startem w Chicago dołożyłem do kolekcji drugą gwiazdkę i chciałbym podzielić się pewnymi przemyśleniami.


Na początek chciałbym napisać że Chicago Marathon 2022 przywróciło mi wiarę w tą serię. Serio. Dla niektórych może to być zaskakujące że w ogóle coś trzeba było przywracać, ponieważ WMM cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem wśród biegaczy. 

Ano tak. Przyznam szczerze, że choć ukończenie całej serii jest jednym z moich marzeń i stopniowo staram się je nieco śmielej przekształcać w plany, to po biegu w Berlinie (2015) miałem takie poczucie że dużo większe emocje dał mi zdecydowanie mniejszy maraton w Dublinie (2011). Tam, fantastyczni kibice nie dali mi poczuć się anonimowym. A w Berlinie czułem się totalnie przypadkowym, jednym z tysięcy biegaczy których organizator w sposób bardzo sprawny przeprowadził przez cały bieg, ale nic poza tym.

Nie chcę być źle zrozumianym. Rzesze biegaczy mają z tym maratonem niezapomniane wspomnienia. Pewnie drugie tyle marzy aby w tym biegu pobiec. Dla mnie to też była wspaniała przygoda ale Chicago Marathon (2022) rozwala "mój" Berlin na kawałeczki. Pod każdym względem. I dlatego właśnie, cieszę się na myśl, że te kolejne maratony WMM, które mam nadzieję przyjdzie mi pobiec, nie muszą być tak beznamiętne w odbiorze (soooorry Somsiady..). 

Co teraz? Dwie gwiazdy z nieba strącone. Na dziś dzień pozostały jeszcze cztery. Lada moment, bo już za 3 lata może być ich więcej, bo miastami-kandydatami są kolejno: Sydney, Kapsztadt i Chengdu. I dla wielu biegaczy zabawa zacznie się od nowa...

Na dziś dzień mogę powiedzieć że niewiele powinno się zmienić w najbliższej przyszłości. Nie zapisałem się na London Marathon 2023 - nie lubię ciągnąć za kilka sznurków na raz i postanowiłem najpierw uporać się z maratonem w  Chicago, wrócić do domu bez kontuzji (udało się) i zastanowić co dalej. Teraz trochę żałuję ale tak to widziałem w czasie zapisów, na początku października. Ale nigdy nie wiadomo co przyniesie dzień następny więc zobaczymy. Być może pójdę ścieżką Randego Lehmana - biegacza któremu zajęło równo 40 lat zebranie do kolekcji wszystkich majorów. Nie wiem tylko jak będzie z formą za 33 lata :).

Póki co zapisałem się na Hamburg Marathon 2023. Chciałbym, póki jeszcze mogę, poprawiać swoje wyniki w maratonie oraz na dystansach krótszych. Hamburg brzmi dobrze zarówno pod względem sportowym jak i turystycznym. Dodatkowo, jako Szczecinianin mam tam przysłowiowy rzut beretem.


Tym samym doszedłem do podsumowania: jeśli okoliczności pozwolą, nie zrezygnuję z planów na kolejne starty w WMM ale ciągnie mnie również do innych, atrakcyjnych biegów w Europie i poza nią. A i w Polsce znajdzie się kilka maratonów którymi nie pogardzę, w tym jeden na którym dość mocno mi zależy. Także wszystko w swoim czasie, festina lente, jak to mówią.

Na koniec podsumuję jeszcze październik:

Przede wszystkim niesamowicie udany start w Chicago Marathon 3:22:38, rekreacyjnie z małżonką Chicago 5k, 2 biegi po NYC: 13k w Central Park i 12k Brooklyn Bridge to  The High Line.

Po maratonie 9 dni odpoczynku a później lekkie bieganie na podtrzymanie formy. 

Łącznie 143km.

Przede mną jeszcze start na 10km w Goleniowskiej Mili Niepodległości 11.11., a potem posezonowy fajrant.



 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz