Drugi miesiąc hamburskich przygotowań zakończony. Do maratonu pozostało niewiele ponad półtora miesiąca.
W lutym przebiegłem 187 km. Z powodu złego samopoczucia musiałem zrezygnować z jednego treningu i przemodelować łącznie dwa tygodnie biegania. A wszystko przez to że wracając z podróży służbowej utknąłem na 3 godziny w korku na autostradzie - w totalnym bezruchu, w pełnym słońcu (heh, luty), bez wody. No i wieczorem wygięło mnie totalnie. Najlepsze jest to że w bagażniku miałem torbę z biegowym strojem ale odpuściłem wyjazdowy trening. Co będę w godzinach pracy biegał, zrobię w domu jak wrócę - pomyślałem sobie. I co? Miałbym zrobiony trening a koreczek bym pyknął objazdem, ehhh...
Niemniej, luty to dobre, mocne bieganie. Na początku miesiąca zrobiłem mój najmocniejszy kros aktywny w historii - zamykając tym samym 8-tygodniowy cykl niedzielnych biegów krosowych. Drugi zakres, którym zastąpiłem krosy też wygląda całkiem fajnie, np.: tempo 4'33/km 10-kilometrowego odcinka WB2 na zapasie tętna (do 83% hrmax). Długie biegi w pierwszym zakresie do 25km. Waga 75kg.
I to by było na tyle. Aha, nie dostałem się na NYC Marathon - poległem w losowaniu. Muszę więc pomyśleć o innym jesiennym maratonie. Mam co prawda opcję rezerwową ale jeszcze się waham.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz