wtorek, 30 maja 2023

Maj - podsumowanie

W maju odpoczywałem. W zasadzie mógłbym sobie odpuścić podsumowanie ale... coś tam się jednak działo :). 


Pierwszą i podstawową informacją jaką chciałbym się podzielić to fakt niebiegania przez bity miesiąc, licząc od kwietniowego maratonu w Hamburgu. To oznacza, że  pierwsze 3 tygodnie maja nie biegałem w ogóle. Zamiast tego dałem odpocząć prawej nodze i odwiedziłem po raz kolejny mojego ukochanego fizjomana Rafała. Po maratonie miałem sporą opuchliznę w okolicy guza piętowego a Achilles, z którym niestety mam powracające problemy dość mocno mi dokuczał. Postanowiłem więc wykorzystać czas po zawodach na wyleczenie tej przypadłości. Po 3 tygodniach przerwy miałem już zielone światło od Rafała ale sam nie byłem przekonany i dałem sobie jeszcze kolejne półtora, dobijając do 30 dni przerwy. I dziś, pisząc te słowa, jestem po kilku treningach (marszobiegach) i...dalej nie jestem przekonany. 

Nie wiem co mam dalej robić. Serio. Znowu czuję że w nodze coś "siedzi". Nie boli. Trochę ciągnie. Trochę uwiera. I tak już dwukrotnie w ciągu ostatniego roku, ze stanu "prawie czystego" przechodził przez maratońskie przygotowania do stanu "muszę uważać żeby nie roz&eb@ć". Teraz, przede mną kolejne, maratońskie przygotowania. W grudniu mam planowo Walencję i zależy mi na możliwie szybkim bieganiu.

Dziś więc zapisałem się na USG, kolejne w ciągu kilku miesięcy. Idę zobaczyć co tam "siedzi", termin mam na za dwa tygodnie, jest więc czas żeby się jeszcze tej sytuacji poprzyglądać. Bywa czasem u mnie tak, że ruch jest ostatnim stadium zdrowienia i wszelkie chrobolenia w stawach czy ścięgnach potrafią zaniknąć do zera - tak już bywało i z kolanami i z Achillesem a także naderwanym mięśniu w barku po locie przez kierę na motocyklu, dwa lata temu. Oczywiście, przedtem odbywałem normalną fizjoterapię i to Rafał decydował o rozpoczęciu treningów.

Z uwagi na wspomniane perypetie, postanowiłem zrezygnować ze startu na 10km w Szczecińskim Biegu Nocnym. W zeszłym roku nabiegałem tutaj PB i ostrzyłem sobie zęby na to wydarzenie ale ostatecznie odebrałem jedynie pakiet z piękną koszulką i wróciłem do domu. Nie powiem, żal mi było ale nadrzędny cel to grudniowy maraton.

Z innych wartych odnotowania informacji: postanowiłem zwiększyć swoje szanse na dobry wynik w grudniowym maratonie i skorzystałem z konsultacji z trenerem. Pierwotnie chciałem pobiec przygotowania do Walencji na własnym planie ale mam takie wrażenie że nie wycisnę już dużo więcej z formuły, która służyła mi w czasie przygotowań do 3 ostatnich maratonów. Spotkałem się więc z zaprzyjaźnionym trenerem i po analizie mojego dzienniczka biegowego oraz moich planów biegowych, trener wprowadził mi pewne korekty. Na moje laickie oko, wygląda to bardziej na ewolucję niż rewolucję, co bardzo, ale to bardzo mnie cieszy. Będę w dalszym ciągu pracować sam, przynajmniej na tym etapie nie chciałbym pełnej opieki trenerskiej, nie mniej chciałbym spróbować troszkę więcej pikanterii w treningu i jestem bardzo podekscytowany na myśl o nowych jednostkach treningowych.

Podsumowując: maj to łącznie 22.5km marszobiegania (4 jednostki tren.), trochę roweru, trochę rehabu, trochę konsultowania i planowania co dalej w przygotowaniach. I to by było na tyle.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz