wtorek, 24 września 2024

45. PKO Półmaraton Szczecin - relacja

Za mną jeden z najważniejszych sprawdzianów tego sezonu: start w półmaratonie, który miał mi pokazać gdzie znajduję się z maratońskimi przygotowaniami a przy okazji stanowił wspaniałą okazję do podreperowania życiówki na tym dystansie.

źródło: Strava

Do tegorocznej edycji PKO Półmaraton Szczecin podchodziłem z lekkimi obawami. Przede wszystkim dotyczyły one przebiegu trasy w jej najtrudniejszych biegowo fragmentach. Szukałem szybkiej trasy na końcówkę lata i brałem pod uwagę w zasadzie dwa biegi: w Szczecinie i Pile. W przeciwieństwie do Piły, dawno  nie biegłem połówki w moim mieście, więc postanowiłem zaryzykować i pobiec na miejscu, zwłaszcza że słyszałem dobre opinie o zeszłorocznej edycji, wytyczonej na tej samej trasie. I chyba się opłaciło :)

W tym roku szczecińska połówka była, przynajmniej w mojej ocenie, dedykowana w zasadzie wyłącznie biegaczom amatorom. Nie wiem jak wyglądało to w latach ubiegłych ale w tegorocznym regulaminie nie doszukałem się zapisu o nagrodach pieniężnych i powiem szczerze: ucieszyło mnie to. Zważywszy na fakt że nie jest to impreza rangi np. MP, stworzyło to szanse do walki o najwyższe cele biegaczom, którzy pasję biegania łączą np. z pracą na etacie, a nie biegającym "najemnikom" o których próżno przeczytać w sportowych wiadomościach, szukającym zarobku od festynu do festynu. 

Materiały Organizatora

Biorąc więc pod uwagę charakter i skalę tych zawodów, a co za tym idzie pewnie i pewne ograniczenia, uważam że na tej "półce" biegowych wyścigów to jest naprawdę kawał świetnej imprezy i to chciałbym nieco wyłuszczyć poniżej. 

Połączenie biegu na 10km z półmaratonem i danie biegaczom możliwości wyboru dystansu na trasie uważam za strzał w dziesiątkę! Jedno wpisowe, jedna trasa, dwie możliwości - formuła prosta i zarazem genialna! Wielkie brawa dla Organizatorów, myślę że jest to jeden z kluczowych czynników, generujących duże zainteresowanie tą imprezą. Ponad 3500 zgłoszeń na oba z dystansów to już jest naprawdę coś!

Organizator dał zawodnikom możliwość bezpłatnego przepisania pakietu na inną osobę, co uważam zasługuje na duże uznanie. I podziękowanie z mojej strony, musiałem skorzystać z tej opcji, co odbyło się niejako przy udziale Organizatora bo w kontakcie zasugerował mi takie rozwiązanie, mało tego! Kiedy już miałem przepisany pakiet od kogoś kto musiał zrezygnować, Organizator, wiedząc że szukałem parę dni wcześniej pakietu, sam odezwał się do mnie z pytaniem czy nadal jestem zainteresowany pozyskaniem pakietu "z odzysku". Wow, czapki z głów, naprawdę!

źródło: Strava

Zdecydowana większość trasy jest diablo szybka! Wytyczona jest na dwóch, w zasadzie bliźniaczych pętlach, z czego pierwsza jest jednocześnie trasą biegu na 10km, więc druga, siłą rzeczy, musi być nieco dłuższa. Ścisłe centrum Szczecina jest płaskie jak stół. Niestety, tak jak każdy stół, ten nasz szczeciński też ma swoje krawędzie, i jak na złość, część trasy biegu przypada na taki fragment właśnie. Mam tutaj na myśli przede wszystkim Wały Chrobrego, które oprócz wyjątkowych walorów turystycznych, pod względem biegowym w zasadzie nacechowane są wszystkim co najgorsze. Mamy więc: długi, kilkusetmetrowy zbieg po zakrętach i kocich łbach, bliźniaczo wyglądający podbieg w takich samych warunkach, dodatkowo zakończony wstrętną nawrotką 180st.,  po której czeka nas jeszcze dobre kilkadziesiąt metrów kolejnego podbiegu. Do tego teren jest wyeksponowany, więc dochodzi jeszcze wiatr i pełna lampa. I to wszystko razy dwa w przypadku półmaratonu.

Ostry zbieg za mną i chwila na uregulowanie oddechu przed 400m
podbiegu z powrotem na górny taras Wałów Chrobrego
Materiały Organizatora

...and Mr Podbieg himself
Materiały Organizatora

Nawierzchnia na trasie w zdecydowanej większości (ok. 80%) to asfalt wystarczająco dobrej jakości żeby się mocno rozpędzić. Pozostała część to  bruk, głownie na wspomnianym już zbiegu i podbiegu, ale nie tylko. Miejsc gdzie występuje jest niestety więcej. O ile płaskie, spasowane kostki granitowe nie przeszkadzały mi wcale, to kocie łby już tak. Do tego stopnia, że czasami wolałem nadrobić dystansu i biec po chodniku (nota bene też często z kostki kamiennej). Na całej trasie jest kilka ostrych zakrętów, nierzadko pod nachyleniem i to też ma negatywny wpływ na jakość trasy. Po drodze biegacze mieli do pokonania łącznie 5 nawrotek 180st. Uważam że jest to bardzo dużo jak na dystans 21km. Zawodnicy na dychę mieli do pokonania dwa takie zawijaski.

Trasa na większości swojego przebiegu jest świetnie osłonięta od słońca i wiatru, zarówno gęstą zabudową śródmiejską jak i zielenią wysoką. To olbrzymi plus, wszak mówimy o letnich zawodach.

Biorąc pod uwagę wszystkie plusy i minusy, określiłbym trasę 45. PKO Półmaraton Szczecin jako bardzo szybką z kilkoma miejscami utrudniającymi szybkie bieganie. 

Pod względem turystycznym, uważam tą trasę za perełkę.  Co prawda nie zabierze nas we wszystkie najpiękniejsze miejsca w centrum, ale te które przyszło nam odwiedzić są naprawdę warte odwiedzenia. W mojej ocenie jest zachowany dobry balans między atrakcyjnością turystyczną a jakością sportową. Oczywiście z zastrzeżeniem wcześniejszych uwag do trudniejszych części trasy. Biorąc jednak pod uwagę wszystkie za i przeciw, w mojej ocenie jest naprawdę nieźle a potencjału nie brakuje żeby było jeszcze lepiej!

Jeżeli chodzi o moje bieganie, to założonym celem było zmieścić się w widełkach 1:25-1:27. Traktowałem ten start kontrolnie,  i był on poprzedzony ciężkim treningiem pod wrześniowy maraton. Nie wiedziałem jak organizm zareaguje na prognozowany wynik, mając w nogach np. 30km niedzielnego wybiegania tydzień wcześniej. Mimo że start miał mieć charakter kontrolny to bardzo zależało mi na wyniku. Ostatnie kilka dni przed półmaratonem chodziłem mocno zestresowany, ospały i apatyczny.

W dużym skrócie mogę napisać, że obawy okazały się niepotrzebne. Od początku biegło mi się dość lekko, z zapasem sił i w tempie mocniejszym niż planowane. Nie było to wynikiem "euforii startu i pierwszego kilometra", myślę że znam swój organizm jako tako i czułem na ile mogę sobie pozwolić. Oczywiście zawsze jest to jakieś balansowanie na granicy błędu ale uważam też że jeśli czujemy się stabilnie to trzeba podejmować ryzyko.

Pierwsza pętla stanowiła niejako rekonesans trasy. Mimo że była mi ona doskonale znana z treningu, to jednak zawody rządzą się swoimi prawami. Na płaskich odcinkach biegło mi się wybornie, a wspomniane Wały Chrobrego przeleciałem niejako "z rozpędu". Warunki pogodowe były dość korzystne.

Na drugiej pętli cały czas starałem się lekko ale konsekwentnie podkręcać nieco tempo. W okolicy 12go kilometra dogoniłem zawodniczkę prowadzącą w klasyfikacji kobiet. Pierwszy raz znalazłem się w takiej sytuacji i przez chwilę nie wiedziałem co mam zrobić :) Wyprzedzać, nie wyprzedzać? A co jak na metę wpadniemy w tym samym momencie? Przeskoczyć nad taśmą, wpełznąć pod czy może uda się obiec? Abstrakcyjne myśli kłębiły mi się w głowie ale po krótkiej chwili udało mi się wyprzedzić zarówno zawodniczkę jak i pilota wyścigu (tak mniemam) jadącego przed nią na rowerze.

W okolicach 15go kilometra udało mi się dojść do dwóch zawodników których miałem w zasięgu wzroku od dłuższego czasu. To był ten moment wyścigu, kiedy biegłem w zasadzie samotnie i podczepienie się do mini grupy działało na mnie motywująco. Przed nami jednak był mocny zbieg w okolicach Wałów i urwałem się na nim od tej dwójki. Ta szarża, plus to co już miałem w nogach dała o sobie znać na brukowanym podbiegu na górny taras Wałów Chrobrego. Dość mocno mnie przytkało ale jakoś dobiegłem do płaskiego odcinka przy Teatrze Narodowym gdzie wolontariusze czekali z wodą. Na moje nieszczęście zakrztusiłem się wodą (papierowe, sztywne kubki, brrr!) i mocno straciłem rytm. Przede mną ostatnie 3.5 km które były najtrudniejsze. Dość szybko wyprzedził mnie jeden z biegaczy którego zostawiłem za sobą na zbiegu. Czułem też powoli rosnącą temperaturę powietrza. Wiedziałem jednak że wystarczy utrzymać tempo i nieco w końcówce przyspieszyć żeby osiągnąć lepszy czas na mecie od zakładanego. No i przede mną długi odcinek w wysokim zadrzewieniu, doskonale chroniący od słońca. Morale więc były wysokie.

Na kilometr przed metą podkręciłem dość mocno tempo. Wiadomo: "ostatni kilometr się nie liczy" i psychika powoli zaczyna odtajać. Strach przed bólem idzie więc w odstawkę, można pochojrakować. Na ok. 400m przed metą widzę w oddali moją żonę i córki: przybijamy piątki na pełnej prędkości i hajda dalijjj!! W tym samym czasie wyprzedzam biegacza z którym od wspomnianego 15go kilometra mijaliśmy się na trasie - raz ja jego, raz on mnie. Tym razem moje na wierzchu, na mecie mu serdecznie podziękuję bo to rywalizacja właśnie śrubuje nasze wyniki i pozwala wznieść się na wyżyny możliwości.  Ale przede mną jeszcze dobre 200m do mety, trzeba pruć ile sił w płucach i nogach! Kibiców co nie miara, jest doping, jest hałas, są moi znajomi którzy przyszli m.in. dla mnie, jest cudownie! Na mecie odbijam na zegarku czas 1:24:40, juppi! Jest nowy rekord życiowy, kapkę lepszy niż zakładane przedstartowe widełki. 

Tradycyjny finisz z łapą na zegarku :)
Materiały Organizatora

Niestety, nie wiem jaki mam oficjalny czas netto. Skończyłem wyścig na 35. miejscu OPEN i znam tylko czas brutto. Muszę więc zawierzyć zegarkowi, bo w strefie startowej ustawiłem się na szarym końcu i mój czas brutto wyniósł 1:24:59. Nie wiem też jakie miałem międzyczasy na charakterystycznych punktach takich jak np 5, 10, 15km czy połowa. Udostępniony pomiar międzyczasów miał miejsce na 2.5km i 7.5km a z GPSa w zegarku wynik jest obarczony błędem. Niemniej, wychodzi na to że druga połówka była o ok pół minuty szybsza. To dobra wiadomość dla mnie.

Na chwiejących nogach idę odebrać medal i pakiet regeneracyjny. Medal jest przepiękny! Jeszcze tylko grawer i już wiem że będzie wisiał starannie wyeksponowany po powrocie do domu. Po drodze dziękuję poszczególnym wolontariuszom za ich obecność tutaj dla nas biegaczy, co spotyka się z dużym entuzjazmem wśród części z nich. Cieszę się że mogłem choć miłym słowem im podziękować za ich czas. Chylę przed Wami czoła, bez Was to by nie zadziałało!

Moje ulubione zdjęcie z trasy vol. 1
Materiały Organizatora

Podziękowania również należą się Kibicom, których jak na warunki krajowe, było naprawdę sporo. Kilka osób pofatygowało się na trasę specjalnie dla mnie. Bardzo dziękuję, bo bez kibiców to byłoby bez sensu. Zrobiliście naprawdę super robotę.

Szczecińskie imprezy słyną z doskonałej jakości obsługi fotograficznej i tym razem nie mogło być inaczej! Wielkie słowa uznania, zarówno dla Fotografów za kapitalną robotę jak i Organizatora za udostępnienie tych zdjęć w cenie pakietu startowego. A zdjęcia są wyjątkowo dobrej jakości, nawet największe maratony w jakich dane mi było pobiec nie umywają się w tym temacie.

Moje ulubione zdjęcie z trasy vol. 2
Eryk Witek Fotografia/Materiały Organizatora

I to chyba byłoby na tyle. Jestem szalenie zadowolony, zarówno z miejsca i czasu na mecie jak i faktu że mogłem uczestniczyć w tak atrakcyjnej imprezie. W chwili kiedy piszę te słowa, przede mną jest raptem kilka dni do mojego ostatniego tango w tym sezonie - Maratonu Warszawskiego. Proszę więc o trzymanie kciuków. Tradycyjnie i ja trzymam za wszystkich biegnących na jesień maratończyków!

P.s. parę tygodni po półmaratonie napisał do mnie kolega Karol że mój wynik ze Szczecina "łapie" się na minimum w mojej kat. wiekowej do NYC Marathon :) Co prawda z dwudziestosekundowym zapasem nic nie zdziałam, taki tam tłok, a i czas z półmaratonu ma swoje ograniczenia przy kwalifikacji, ale i tak miło mi że jestem w stanie przesuwać swoje granice i małymi krokami podążać za marzeniami. Festina lente! Także dzięki Półmaraton Szczecin, za to że z Wami mogłem dołożyć kolejną cegiełkę w tej mojej biegowej przygodzie!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz