niedziela, 30 marca 2025

Marzec - podsumowanie

"Najcięższy" maratoński miesiąc przygotowawczy już za mną! do 129. Boston Marathon zostały już tylko 3 tygodnie. Czas szybko leci!

Maj numba :)
źródło: B.A.A.

Nawias w nagłówku to nie przypadek. W mijającym miesiącu pokonałem raptem 175 km. Takie to są przygotowania niestety, po najcieńszej linii oporu. Ale lepsze takie niż żadne. Zwłaszcza że powoli zacząłem łapać prędkość, może nie taką jak w swoim wrześniowym piku, ale nie mogę narzekać. Kilkanaście tygodni przerwy od biegania, przedłużająca się rehabilitacja i 7 kilo (!) więcej robi swoje. Cieszę się więc z progresu jaki przyszło mi zaobserwować w marcu. 

To co cieszy najbardziej to chyba dość wysokie tempo biegów ciągłych (WB2): 4:27/km w przypadku 12-kilometrowego odcinka (16km total) i 4:35/km w przypadku 9km odcinka WB2 w 28km biegu. Ten drugi to skrócona wersja klasycznej "trzydzieski" którą na ogół biegam 18km OWB+10km WB2 + 2km schłodzenie. Tym razem okroiłem ten trening nieco, z uwagi na okrojone przygotowania. Konsekwencja być musi :)

W marcu przyznane zostały numery startowe na Boston Marathon oraz Boston 5k (podobno bo nic nie dostałem, muszę napisać chyba e-mail do B.A.A.). W maratonie startuję w pierwszej fali białej strefy. Takich czasów dożyliśmy że sub 3h na żyletki nie daje już czerwonej strefy startowej na którą miałem smaka. Zabrakło mi mniej niż 50 miejsc aby się zmieścić. Z drugiej strony, takich czasów dożyliśmy że niektórzy zaczynając kręcić nosem na coś za co dali by się jeszcze całkiem niedawno pokroić :))) No może przesadziłem z tym krojeniem. Faktem jest że perspektywa potrafi się zmieniać, zwłaszcza teraz, w czasach geopolitycznego kalejdoskopu.

Do planowego wylotu mniej niż dwa tygodnie. Podsumowanie przygotowań chyba opublikuję osobnym wpisem, choć tak po prawdzie to nie wiem czy będzie to mieć sens. Do dnia dzisiejszego przebiegłem tych niby przygotowań ok. 380km, w tym ok.100km marszobiegów. Co jeszcze mogę dorzucić przed maratonem? Trochę OWB, jednego izi longa 20k, jakieś rytmy 6x1km i to raczej tyle. Raczej zrezygnuję z tradycyjnej testowej dychy, nie widzę potrzeby ale jeszcze pomyślę. Planowo nie będzie też taperingu, być może już wspominałem o tym w poprzednich wpisach. Planuję biegać turystycznie przed maratonem ile będę mieć ochotę, nawet kosztem wyniku w maratonie. Ma on drugorzędne znaczenie w tym przypadku. Czyli reasumując, póki co zrobiłem ok 50% moich typowych maratońskich przygotowań, patrząc tylko na kilometraż.

Z innych biegowych njusów to napiszę że zapisałem się na rekrutację na zająca, w jednym z biegów który bardzo lubię. Nie chcę zapeszać, więc pochwalę się jeśli mnie zechcą Organizatory. Kciuki by się przydały jakby co :)

No i waga leci w dół. To bardzo dobra wiadomość. Aczkolwiek nie ma czym się chwalić jeszcze. Niemiej, jest szansa że do startu nie będzie tak źle na tym polu jak jeszcze niedawno myślałem.

No dobrze, to chyba tyle.  Jest naprawdę nieźle, zważywszy na wszystkie okoliczności, to naprawdę nie mogę narzekać. I tym pozytywnym akcentem kończę marcowe podsumowanie.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz