poniedziałek, 8 września 2025

Wakacje 2025 - podsumowanie

Ostatnimi czasy moja aktywność blogowa była ograniczona. Wynika to z faktu że nie biegam - cały czas walczę z Achillesem.  Wakacje jednak za nami, coś tam się działo więc podsumuję to sobie odrobinę. W zasadzie chyba bardziej dla siebie, bo co czytelnicy mogą tu znaleźć dla siebie ciekawego? Chyba nic, także... nie czytajcie :)

Cape Kamenjak

Pod koniec czerwca wyruszyliśmy z rodziną na objazdowy urlop. W ciągu dwóch tygodni odwiedziliśmy m.in. Pragę, chorwacką Istrię, Włochy (Wenecja, j. Garda) i Rothenburg ob der Tauber. We wszystkich tych miejscach udało mi się pobiec. Były to biegi stricte turystyczne a raczej marszobiegi, bo nie biegałem od kwietniowego maratonu w Bostonie z uwagi na te pierd...ne ścięgno..

Przylądek Kamenjak - bardzo przyjemny lekki trail 
na terenie Parku Narodowego

Śladami Indiana Jonesa (i jego starego) - tutaj spacerowo,
ale Wenecja wcześnie rano to super wdzięczny biegowy temat
(z wrażenia nie zrobiłem sobie zdjecia)

Biegi od 8km po Pradze, przez 12km w rezerwacie Kamenjak, 15km po Wenecji o świcie (czad, sami biegacze, pracownicy i mieszkańcy), 25km z Malcesine na Monte Altissimo di Nago (ponad 2600m przewyższeń) i na koniec runda honorowa 6km po Rothenburgu.

Monte Altissimo di Nago - pobiegłem w bawełnianej 
koszulce i długich spodniach wspinaczkowych. Czemu? 
Niechaj to będzie alegoria mojego stosunku do całej tej
p@jebanej historii o którą się tutaj bez przerwy rozchodzi

Akcja regeneracja

Żaden bieg nie był planowany jakoś specjalnie, po prostu chciałem mieć fajny czas w biegu, którego ostatnio jest bardzo mało.

Śladami barona Von Glovera :)

Jako że nie biegam to staram się rekompensować to wspinem. Od października ub. roku jestem regularnie na panelu i jakiś tam rozwój jest. Trenuję 3xtyg., czyli tyle ile biegam kiedy... biegam.

Jastrzębia Turnia, Sokoliki

Lubię rajbungować

Pod koniec sierpnia udało mi się wypaść w skały z kolegami Radkiem M. i Radkiem W. To był mój pierwszy wyjazd od 2021 roku. Udało mi się zrealizować ważny dla mnie cel wspinaczkowy: poprowadziłem Płytę Kurczaba na Jastrzębiej Turni (Sokoliki). Dla dobrych wspinaczy nie jest to specjalnie wymagająca droga ale dla mnie była dość trudna i bardzo mi zależało żeby tą drogę poprowadzić, w zasadzie od 2018 roku, kiedy pierwszy raz wspinałem się tutaj na kursie skałkowym.

foto: Radek M.

Jeśli ktoś z Was już tutaj wszedł i ma ochotę albo po prostu się nudzi, to poniżej znajdują się dwa moje przejścia, które zgrałem GoPro z kasku:



Pod koniec sierpnia miał miejsce Szczecin Półmaraton. Super patrzyć jak ta impreza się rozwija, chociaż wolałbym patrzyć z perspektywy biegacza a nie kibica. Kilku moich kolegów nabiegało fajne wyniki a mnie skręca że ja nie mogę. No ale taki jest sport. Raz na wozie, raz w radiowozie i trzeba to akceptować.

Najważniejsze dla mnie było jednak to, że moja starsza córka była wolontariuszem w trakcie tej imprezy! Dzielnie trwała w upale i podawała wodę biegaczom walczącym o swoje marzenia! Mega jestem dumny. Szkoda że nie mogłem symbolicznie od niej tego kubka wziąć, będąc na trasie z innymi biegaczami. Tzn. pewnie mogłem przebiec i wziąć ale nie chciałem robić dziecku tzw. siary. Stary nie biegnie wyścigu więc niech się nie wygłupia.

Stary pęka z dumy...

Na dziś dzień walczę jeszcze ze wspomniana kontuzją - przede mną jeszcze trzy tygi tabletek przeciwzapalnych przepisanych przez... reumatologa, do którego wysłali mnie fizjo z ortomanem. Byłby to niezły chichot, gdyby te tableteczki plus osłonki, za kilkanaście zyka total, podziałały po 3 latach tej gównianej walki. No ale moze faktycznie do całej tej zabawy którą już wykonałem w zakresie rehabu, potrzebny jeszcze jakiś element układanki. No nic zobaczymy. Wyniki krwi mam dobre, więc może faktycznie jak to w urazówce, potrzeba ćwiczeń (done), czasu (ditto) i może właśnie jakiejś farmakologii bo stare dziady regenerują się wolniej :/.

Na początku sierpnia, po kilkunastu tygodniach walki z chorobą,  zmarła moja Babcia Jadwiga.  O tyle ma to wspólnego z bieganiem, że Babcia zawsze bardzo kibicowała mi w moich maratońskich poczynaniach. Zawsze interesowały ją moje biegowe wyjazdy. Swój zeszłoroczny maratoński peak, osiągnąłem w jej ukochanej Warszawie, z której wypędziło ją Powstanie Warszawskie i późniejsze zawirowania powojenne. Cieszyły ją bardzo kartki pocztowe które wysyłałem jej lub przywoziłem (giną na poczcie) z Bostonu, Chicago czy Nowego Jorku. Kiedy w kwietniu biegłem w Bostonie, w Polsce odbywały się Święta Wielkanocne, które zawsze do tej pory spędzaliśmy razem. Właśnie dlatego miały one dla mnie szczególne znaczenie. W tym roku, z uwagi na maraton bostoński, nie było to możliwe.

W ostatnich latach swojego życia najwięcej radości sprawiały jej prawnuczki oraz ich sportowe osiągnięcia, które obserwowała do ostatnich swoich dni. Cześć Jej Pamięci.

***

Mamy teraz początek września i jest nowe rozdanie szkolne, na które my, rodzice, czekaliśmy z niecierpliwością. Czekam jeszcze na nowe rozdanie biegowe, mam nadzieję że jest już bliżej niż dalej.



 




 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz