Za mną zwieńczenie ostatnich kilkunastu tygodni przygotowań: start w 2. Nocnym Półmaratonie Szczecińskim, organizowanym równolegle do 7. Nocnego Maratonu Szczecińskiego i Sztafety Maratońskiej.
W 2016 roku, po drugiej edycji tej imprezy (wtedy jeszcze dziennej) obiecałem sobie że więcej nie wystartuję na dystansie maratońskim w Szczecinie - dopóki ten odbywa się w środku upalnego lata i po trudnej trasie. Przez te kilka lat impreza przeżyła sporo zawirowań - zmieniło się praktycznie wszystko, oprócz tego co dla mnie najważniejsze: w dalszym ciągu jest to letnia impreza z nie najłatwiejszą trasą. Stając więc w sobotę wieczór na linii startu słowa nie złamałem: pobiegłem półmaraton. Oczywiście piszę te słowa z przymrużeniem oka, na maraton w tym roku nie mam szans, a przynajmniej nie na taki który stanowiłby mój sportowy rozwój.
Powiem szczerze, chciałbym aby ta impreza rozwijała się i nie znikła z biegowej mapy Polski. Śledzę rozwój tej imprezy od jej początku czyli 2015 roku. W pierwszej edycji nie biegłem bo kolidowała mi z berlińskim maratonem ale byłem na trasie z rowerem, chłonąłem atmosferę i dopingowałem biegaczy. Wystartowałem w drugiej. Ze smutkiem obserwowałem problemy dotyczące kolejnych edycji biegu, już po wycofaniu się PZU z roli głównego sponsora. Na blogu pojawiły się 3 wpisy dotyczące moich przemyśleń na temat maratonu w Szczecinie. W zeszłym roku impreza pojawiła się w nowej, nocnej odsłonie - co prawda wyłącznie w formie koleżeńskiej (Covid) ale przyznam zaintrygowało mnie to na tyle że postanowiłem zapisać się na tegoroczny dystans 21.1k.
I tak oto w sobotę wieczorem stanąłem na linii startu, wśród kilkuset innych biegaczy. Punktualnie o 22.00 nastąpił wystrzał startera i mój pierwszy od 6 lat udział w biegu półmaratońskim stał się faktem! Trasa, choć po ciemku była mi doskonale znana. Chyba nie ma w Szczecinie biegacza który nie biegłby choć raz pętli wokół Arkonki i Jeziora Goplany w Lesie Arkońskim. Do tego doszły okolice Syrenich Stawów, fragment Alei Wojska Polskiego oraz ul. Arkońskiej i voilà, 7-kilometrowa pętla gotowa. Półmaratończycy mieli ich do pokonania 3 a Maratończycy aż 6 (współczuję). Brakujące do pełnego dystansu kolejno: 95m i 195m wytyczono na parkingu Arkonki, wzdłuż ustawionych tymczasowo barierek.
foto: Dulny FotoBardzo podobała mi się iluminacja trasy oraz punkty z nagłośnieniem i cheerleaderkami, zagrzewającymi do biegu. To naprawdę robiło świetną robotę. Podobnie jak kibice, nie było ich co prawda wielu ale Ci którzy przyszli dopingowali nas wspaniale.
Sama trasa była okej. Cała wyasfaltowana, bardzo wygodna, tylko niewielka część przy ograniczonym ruchu kołowym, pozostała zaś poza drogami dostępnymi dla samochodów. Z drobnych minusów: długi na ok 1km podbieg (3x w moim wypadku) oraz wąskie fragmenty pętli gdzie trasa biegu była poprowadzona dwukierunkowo. Tam było ciasno, dodatkowo istniała możliwość potknięcia się o barierki rozgraniczające dwa kierunki biegu, zwłaszcza że był to fragment bardzo słabo oświetlony. Z większych minusów: końcowe 95/195m, wytyczone na parkingu Arkonki potrafiło mylić biegaczy.
Organizacja biegu: dla mnie petarda. Świetna atmosfera, fantastyczni konferansjer i didżej, fantastyczna muzyka na mecie. Doskonały sposób motywowania i nobilitowania biegaczy. Na mecie pyszny arbuz i bezalkoholowe piwo. No i grawer medalu - dostępny od ręki. A także, tradycyjnie już, doskonałe zdjęcia. m.in. Jarka Dulnego, dostępne całkowicie za darmo. Czuć było że jest to fajna, dość kameralna i trochę przez to taka jakby "rodzinna" impreza. Kiedyś marzyło mi się aby Szczecin miał duży maraton. Ale czy faktycznie musi taki mieć? Dalej się zastanawiam co by było gdyby udało się wytyczyć szybką trasę w terminie wiosennym lub jesiennym. Tu stoję na stanowisku że była by szansa stworzyć produkt ogólnopolski, równorzędny z największymi krajowymi maratonami. Ale może się mylę? Może Szczecinowi wcale nie jest taki potrzebny? Ta nocna edycja, jak dla mnie, broni się bardzo dobrze ale piszę te słowa z perspektywy biegacza który ukończył półmaraton. Czy podjąłbym się startu na 6 pętlach? Raczej nie (już prędzej w sztafecie, co uważam za świetny ruch Organizatora) ale to przede wszystkim wynika z faktu że startując w zawodach na 42.2k chcę mieć maksimum szans na dobry wynik. Co prawda pogoda nie była najgorsza ale nie było to optimum. No i wspomniany już podbieg, chociaż oczywiście, gdzie podbiegi tam i zbiegi. Ale to tylko moja opinia. Znam takich którzy biegają każdą edycję tego biegu i daliby się za niego pokroić.
Jeżeli chodzi o mój występ to w dwóch słowach: był to dopiero czwarty start w zawodach na 21k, czym wyrównałem ilość połówek w stosunku do 42.2k. I nabiegałem życiówkę 1:40:31. Co prawda był czas że biegałem szybciej niż na dziś dzień, ale nie potwierdziłem tego startem. W ogóle, do tej pory traktowałem ten dystans po macoszemu, mówiąc szczerze nie lubiłem go. Po tym biegu chyba zmieni się mój stosunek do połóweczek :)
Strategia była taka że biegnę pierwszą połowę po najcieńszej linii oporu, w tunelu aero, za innymi biegaczami, HRmax<80%, od połowy do ok. 15km <85% a dalej już mocniej i końcówka na pełnej mocy. Klasyczny negative split ale z dużym wsparciem HRM. Fajnie to IMHO zadziałało.
Reasumując: jestem bardzo zadowolony z nabieganego rezultatu a sama impreza bardzo mi się podobała. Będę trzymał kciuki za Organizatorów i rozwój tej imprezy i mam nadzieję że będzie mi dane wystartować w kolejnej edycji.
P.s. dziękuję Jarkowi Dulnemu za możliwość opublikowania na blogu zdjęć jego autorstwa i pozostałym fotografom za ich pracę i doskonałe jej rezultaty, dostępne na fejsie Organizatora.
P.s.2 tradycyjnie wielkie dzięki dla Wolontariuszy: za Wasz czas i poświęcenie dla biegaczy, chapeau bas!
P.s 3 more info&photos: www.maratonszczecinski.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz