Marzec już za nami! I wielkanocna obżerka, którą w tym roku udało mi się przejść w miarę suchą stopą też! To co, podsumowanie?
Nie chcę zapeszać, ale mam wrażenie, że udało się zbudować dobrą dyspozycję. W porównaniu z grudniowymi przygotowaniami pod Walencję, ruszyły do przodu prędkości we wszystkich strefach i treningach "referencyjnych", czyli takich które traktuję porównawczo, celem obserwacji zwyżki formy.
Jednym z takich treningów jest "trzydziestka", tradycyjnie przeze mnie biegana na 3-4 tygodnie przed startem na stałej, sprawdzonej trasie. Udało mi się zejść w niej o średnio 5 sekund na kilometrze, na odcinku WB2, względem ostatnich przygotowań.
W drugim zakresie (WB2), długo stałem na poziomie zbliżonym do przygotowań grudniowych. Dopiero pod koniec marca, udało mi się pobiec 14-kilometrowy odcinek WB2 (18km total) w tempie 4:18/km. To jest ok 10 sekund średnio szybciej niż biegane drugie zakresy przed Walencją.
Pierwszy zakres OWB również wyraźnie osunął się poniżej 5:00 na km. Dziś np pobiegłem OWB 12km, w tym 10x100 przebieżki w średnim tempie 4:50/km dla 1 zakresu tętna (do 75% hrmax). Ale przepraszam, dziś już drugi kwietnia, to się nie liczy :). Dla porównania, najszybsze takie jednostki przed Walencją biegałem w ok 4:58/km.
W marcu miałem też okazję pobiec kilka treningów tempowych, przede wszystkim "tysiączki" 10x1000m i "czterysetki" 10x400m. Te pierwsze pobiegłem nieco asekuracyjnie w średnim tempie 3:56/km dla odcinków 1000m. Te drugie pobiegłem nieco żwawiej: średnio 3:28/km. W obu wypadkach nie forsowałem się na maksa - nie wiedziałem trochę czego się spodziewać, przede wszystkim po "tysiączkach" bo nie biegałem ich bardzo dawno a w takiej dawce nigdy.
Waga zeszła mi nieco poniżej 75kg. Po drodze były święta ale bardzo uważałem na siebie (co było mordęgą przy tak suto zastawionych wielkanocnych stołach). Jest więc szansa że do maratonu w Wiedniu osiągnę mój cel, tj. 74kg.
I to by było na tyle. Bardzo się cieszę, bo maratońskie przygotowania z reguły są robione "pod formą" i mimo że głowa wie że trzeba być spokojnym, to i tak pojawiają się nerwy i wątpliwości czy ta forma faktycznie się pojawi. Teraz jestem spokojniejszy, choć oczywiście stres przedstartowy i jakieś wątpliwości będą mi towarzyszyć. I dobrze, bo po pierwsze nie ma żadnej gwarancji sukcesu a po drugie ten niepokój mobilizuje i utrzymuje koncentrację. A co będzie to czas pokaże.
Przede mną ostatnie trzy tygodnie kwietniowego taperingu. Jedyną mocniejszą jednostką będzie sprawdzian z treningu na 10000m, zaplanowany na bieżni lekkoatletycznej. Pozostałe jednostki będą na lekko lub delikatne przedmuchanie. Ale o tym napiszę w podsumowaniu przygotowań, przed samym maratonem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz