sobota, 14 marca 2015

Nicea


Będąc nastolatkiem uwielbiałem grać w gry komputerowe. Jedną z gier która zrobiła na mnie duże wrażenie była polska gra pt."Tajemnica Statuetki". Gwoli ścisłości, sama gra do najpiękniejszych nie należała. Ale miała to przysłowiowe coś, co na długo zagnieździło się w mojej głowie.

To coś to były poskanowane zdjęcia wykonane na Lazurowym Wybrzeżu, głównie w Nicei i Monako. Gra wydana została w 1993 roku. Mniejsza o fabułę, istotne jest to że program ten składał się prawie wyłącznie ze skanów zdjęć. To właśnie te fotografie sprawiły że jako szesnastoletni chłopak zapragnąłem odwiedzić Niceę.

Moje dziecięce marzenie udało mi się spełnić przypadkiem i na raty. Dziesięć lat później miałem okazję odwiedzić Monte Carlo. Pracowałem wtedy jako fotograf na tzw. statku miłości czyli wielkim wycieczkowcu, pływającym z turystami od portu do portu. I akurat Monte Carlo było na trasie rejsu. Będąc na miejscu zdecydowałem że nie pojadę do Nicei. To co prawda tylko 40 min. pociągiem ale mój pobyt był raptem kilkugodzinny. Zdecydowałem więc że poświecę cały ten czas na zwiedzanie Monako.  Trochę żałowałem tej decyzji, bo nie miałem pojęcia czy kiedyś jeszcze będzie mi dane tu wrócić.

Monako

A jednak! Kolejne kilka lat później udało mi się odwiedzić Niceę. Podobnie jak kiedyś Monako, zupełnym przypadkiem. Miałem jednak ten komfort że mój pobyt nie trwał kilku godzin a kilka dni. Mogłem więc nacieszyć się Niceą do woli, a przy okazji odwiedzić Cannes i raz jeszcze Monako. Podobnie jak za pierwszym razem, zrobiło na mnie kolosalne wrażenie. Sama Nicea z resztą też. Nie będę się rozpisywać o jej walorach turystycznych. Jest wiele stron w internecie gdzie można znaleźć interesujące informacje. Dla mnie wspaniałe było móc znaleźć się w miejscu, które kiedyś stanowiło odległy obiekt dziecięcej, specyficznej dość, opartej o grę komputerową fascynacji.

Biblioteka im. Louis Nucera w Nicei

Do Nicei zabrałem ze sobą strój biegowy. Codzienne rano biegałem wzdłuż  Promenade des Anglais i po okolicznych ulicach. Początkowo planowałem zrobić trzy treningi, w rezultacie zrobiłem pięć. Po prostu nie mogłem się powstrzymać od biegania po tym mieście! Przy okazji starałem się znaleźć miejsca ze zdjęć, wykorzystanych we wspomnianej wcześniej grze. Po skończonym treningu, wchodziłem w stroju biegowym do morza aby się schłodzić po biegu. Uwielbiałem te biegi i muszę przyznać że tego typu biegowe wspomnienia pozostają we mnie na długo żywe, stanowią niejako sól mojego amatorskiego truchtania.

A wieczorami siadałem na ławce przy promenadzie i patrzyłem w siną (lazurową) dal. W słuchawkach leciała muzyka z czasów liceum - The Wiseguys, Hustlers of Culture, Propellerheads. Muzyka którą zabrałem specjalnie na tą niezwykłą okazję spełnienia swojego licealnego marzenia. Fajne jest to że marzenia się czasem spełniają. Nawet (a może zwłaszcza) gdy trwa to dłuższą chwilę.

What we're gonna do right here is go back. Way back. Back into time...

La Rythme de La Rue - czyli jam session dla każdego w centrum Nicei

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz